Ten moment, kiedy mijasz bajkowy Rivendell Mill z gościem z Polski, jadąc na azymut w kierunku wieży telewizyjnej (tak to się kiedyś nazywało) na Mont Pelerin.
Na azymut w CH jechać to chyba tylko czołgiem, więc zakosami, ale jednak dotarliśmy. Tylko po to by odkryć, że zamknięta. Ale spacer z dziećmi fajny, choć przez niektórych przespany.
A potem Mątro i Fredi Merkiury. I palmy. I dziunie a’la Donatela Versacze. I morsy.
Dodaj komentarz