Powiedz Bogu o swoich planach, a się uśmieje setnie…
Więc drugiego dnia wyjazdu zimowego Magda rozwaliła sobie kolano i tak jak sobie myślałem, że popiszę podczas wyjazdu trochę, powyrzucam z siebie zaległości, pospaceruję z Bobozillą, popatrzę na świat, tak codzienna logistyka pozmieniała się na tyle, że wieczorem już wena jakby nie taka, czasu na spacery nie było, albo warunków i tak generalnie…
No ale popełniłem krok niespodziany, albowiem zjechałem na nartach.
Raz.
Trzy dni zajęło mi podejście do tego, a i rezultat nie był spektakularny, na dole stoku moje stopy – nie obute w skorupy narciarskie od chyba 5 lat, zawyły, a ja razem z nimi i ledwom się do samochodu doczołgał, co by buty normalne założyć.
Z planów krzewienia własnej kultury fizycznej udał się cały jeden poniedziałkowy spacer i jedno wyjście na basen. Ale przynajmniej parę fot zrobiłem.
Telefonem.
Dodaj komentarz