…no dobra, ograniczysz spożycie, książki czytać będziesz…
No dobra, tu może związek przyczynowo skutkowy nikły jest, ale faktem jest, że w ostatnim roku mało przeczytałem. Ostatnie większe czytanie miało miejsce chyba na wyjeździe Sylwestrowo-noworocznym 2014/2015 na Chopok. Mój Chopok wtedyż wyglądał głównie tak, że jeśli nie socjalizowałem się wieczorem, to siedziałem w pokoju niewiele większym od łóżka i czytałem.
Teraz w ramach przerwy świąteczno-noworocznej nie udało się może aż tak jak wtedy, ale jednak zbiór opowiadań Kinga „Bazar złych snów” udało się wciągnąć. Może nie jednym ciągiem (nie da się z dwójką dziecków w domu) ale weszło.
Musze przyznać, że ostatnie książki omijałem, ostatnie co czytałem to „Mr. Mercedes”. I nie wiem jak ostatnie książki, ale opowiadania bardzo mi się podobały. No i uwielbiam te jego wstępy przed każdym opowiadaniem, co go zainspirowało.
Następne w kolejce – „Jak prowadzić” Bena Collinsa, czyli byłego Stiga.
Tymczasem co do guayasy – wczorajsze 10 łyżeczek zastąpiłem 8 dzisiaj – ale takimi od mleka dla dzieci – na 1.3 litra wody. Wydaje mi się, że te łyżeczki mogą być większe od tych od herbaty.
Dzisiaj się okaże.
Wczoraj miałem taki moment, że miałem wrażenie, że może trzeba było na dłużej rozłożyć to picie, bo ok. 16-17 miałem taki mały peak skupienia myśli, a akurat byliśmy z Młodym na urodzinach jego kumpla z przedszkola, więc to skupienie jakoś specjalnie nie było potrzebne.
Dzisiaj chyba się dobrze udało.
Dodaj komentarz