Pierwszy raz od dawna nie będzie to wpis samochodowy :)
Tytułem wstępu – wychowałem się w domku szeregowym, z ogrzewaniem gazowym. Zatem przez wiele lat temperaturą zimową dla mnie był 18-19 stopni. Każdy stopień więcej powodował niepomierny wzrost kosztów, więc było jak było.
Od 4 lat mieszkam w dużym bloku z wielkiej płyty, ocieplonym, w którym nie ma indywidualnych liczników ciepła.
Pierwsze dwa sezony grzewcze to była masakra. Tym bardziej, iż moja partnerka wychowana dla odmiany w blokach, nie miała nic przeciwko temperaturze 25 stopni.
W zeszłym roku zauważyłem, że nieco się zacząłem adaptować.
W tym roku postanowiłem sprawdzić, czy coś się da z tym zrobić, bo zauważyłem wpływ tej temperatury na moją ogólną odporność. I nie tylko moją. Materiały do których dotarłem różnią się zeznaniami, ale jednak za temperaturę optymalną przyjmuje się 20-23, w niektórych miejscach 24, a nawet 25.
Problem polega na tym, że utrzymanie temperatury 25 stopni, przy łagodnej zimie, okazało się problemem nie do przejścia.
I tu postanowiłem zatrudnić technologię do pracy.
Wybór padł na Raspberry Pi, z którym to już miałem doświadczenie na polu pracowym sprzęgniete z czujnikami DS18B20.
Po drodze, zupełnym przypadkiem*, trafiłem na projekt Nettemp.pl .
I tak stałem się posiadaczem stacji pomiaru temperatury z każdego pokoju.
A po 3 zimowych miesiącach posiadaczem wniosków.
1. Obniżenie temperatury do sensownych 22 stopni w moim bloku nie jest możliwe.
2. Obniżenie temperatury do 23-24 stopni wymaga otwierania okien, przy czym po zamknięciu okna, temperatura wraca do swoich 25+ w ciągu 15 minut.
3. To wszystko przy praktycznie zakręconych głowicach termicznych przy kaloryferach.
4. Bez liczników ciepła, sytuacja się nie zmieni.
5. Biorąc pod uwagę skalę choćby samego osiedla, ilość marnowanej energii musi być potężna. Doliczając do tego koszty zdrowotne…
I miałem nawet w głowie pomysł, żeby zrobić przy oknach regulatory uchylenia, które stosownie do sytuacji by domykały lub uchylały okna, do tego regulatory na głowicach, ale… Przy 15 minutach potrzebnych do nagrzania do 25 stopni z powrotem, prawdopodobnie co chwilę słyszałbym jakieś wziiiii, bzzz, zamykającego się lub otwierającego okna.
A to by mnie irytowało jeszcze bardziej, niż za wysoka temperatura chyba.
Status na dzisiaj jest taki, że prowadzę sobie badania dalsze, ale już bez napinki. Wiem, że otworzenie drzwi na balkon powoduje wzrost temperatury na zewnątrz, wiem kiedy gotujemy i kiedy idziemy spać – to wszystko bardzo dobrze widać na wykresach. Takie lokalne Big Data. Dostawcy prądu zapewne ze swoimi nowymi, inteligentnymi licznikami energii zużytej również będą to wiedzieć…
Koszt całego zestawu, oprócz Raspberry Pi (wersja B) to jakieś 50 PLN – parę czujników DS18B20 i parę metrów drutu, płytka prototypowa i opornik 4.7K. Skorzystałem z kabla sieciowego i dałem od razu 4 żyły, bo myślałem o przyszłym upgradzie do czegoś w stylu czujników DHT11 – dających oprócz pomiaru temperatury, pomiar wilgotności.
W chwili obecnej zastanawiam się, co dalej z tym projektem. Póki co – obserwuję sobie nasze super lato na wykresach :)
*- sprawdzałem domeny dostępne, do jakiegoś projektu i przypadkiem naszło mnie na sprawdzenie domeny happy. Wyszukiwarka pokazała, iż domena happy.waw.pl jest zajęta, więc postanowiłem sprawdzić. I tam właśnie wisiał wykres temperatur, podpisany nettemp.pl
Dodaj komentarz