3 lata temu, w afryce, przypomniano mi, że przejście przez granice, to nie jest strefa Schengen, hop siup i jesteś.
Dzisiaj takie przypomnienie dostaliśmy wszyscy w ramach TCD.
Kolejka do granicy, dziki tłum, kurz, biznesiki lokalne, goście wpychający się w kolejkę, zamknięcie granicy, otwarcie granicy, deklaracje celne od których pobrano opłaty (11 euro w naszym przypadku), wyjazd. Łącznie nawet nie wiem ile – 8-10h?
Człowiek łatwo się do łatwego poruszania po świecie przyzwyczaja… Czasem warto to docenić.
Jak już wyjechalim z granicy, to było po 1.
Każdy z nas był lżejszy o 15-20 USD.
I o pół dnia ze swojego życia.
Jak dojechalim do Tiraspola, było ok. 2.
Jak znaleźlim hotel, godny nas, była 3.
A jeszcze trzeba było rozmienić dziengi, więc wyprawa po teższe.
Na koniec dnia.
Tiraspol, hotel Rossija – drogi, wypasiony.
Hotel Timothy – tani zajęty.
W Ajst Hotel – bardzo dobrze wspominają Marka i Bogdana z Krakowa. Nie wiem, co tutaj wyprawiali, ale mogę się domyślać.
Ludzie zero jedynkowi.
I mało kto mówi po angielsku.
Weird.
Galeria dodana i film dodane
anna nitecka
czy to nie SNATCH z Jasonem Stathamem
anna nitecka
czy to jason stataham w SNATH