Pierwotnie ten wpis miał się zaczynać od tego filmu.
Od tego czasu minęło trochę czasu, właściciel filmu wyłączył możliwość zagnieżdżania, a ja zmieniłem nieco zdanie na temat Instagrama.
Ale zacznijmy od poczatku.
Dlaczego lubię Instagram?
Ja po prostu lubię popatrzeć jak sobie ludzie żyją.
Instagram daje możliwość podejrzenia tego, co dzieje się w zupełnie innym zakątku świata, a jednak jest jakoś związane ze mną. Z moimi zainteresowaniami (#miata, #strida), z miejscami, które lubię (#poland, #warsaw) i tak dalej.
I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie ostatnie odkrycie.
Teoretycznie, mam wyłączoną geolokalizację zdjęć, zarówno w aplikacji robiącej zdjęcia, jak i podczas dodawania ich do Instagrama. A jednak, gdy wejdę w mapę, widzę geolokalizację zdjęć. Ok, parę z nich faktycznie otagowałem, ale poza tym – nou nou. Zdjęć, które pokazują geolokalizację jest znacznie więcej. Po ich rozrzucie, wnoszę, iż jest ona dokonana przez zlokalizowanie IP adresu z którego wrzucałem. Czyli domowego wifi…
Po tym odkryciu pozwoliłem sobie zrobić mały eksperyment. Kliknąłem w obcą osobę, która polubiła moje zdjęcie, zrobione daleko od domu. W 30 sekund widziałem i wiedziałem, że jest to dziewczynka w wieku szkolnym, znałem jej miejsce zamieszkania, miejsce, gdzie chodzi do szkoły.
30 sekund.
Może bez zegarka w ręku, ale jednak…
Szybko.
Kwestię wyłączenia geolokalizacji u mnie – opanowałem. Zresztą, rzeczone zdjęcia wrzucane były iPhonem. Najwyraźniej przy Androidzie (o dziwo!) ten problem nie wystąpił.
Ale cieszę się, że nie mam bachora ze smarkfonem, z dostępem do Instagrama… A wszystkim rodzicom nastolatków tak wyposażonych – polecam zajrzenie w ich ustawienia… Smarkfonów, bachorów to już jak tam kto woli. O samej zawartości niektórych bachorskich kont wspominać nie będę.
Osobiście, ściągnąłem sobie backup całego konta, używając wyspecjalizowanego w tym portalu, po czym usunąłem wiekszość zdjęć zgeotagowanych.
Oczywiście, nie namawiam do czynienia podobnych kroków. Każdy jest panem swojego profilu. Namawiam jednak do bycia uczulonym na kwestię ochrony prywatności. I pamiętaniu – once in net, probably will never get out.*
*-chyba, że jest to ten link, którego nie zapisałeś i teraz za &%^%$ nie możesz znaleźć…
Dodaj komentarz