We wrześniu tego roku byliśmy na IBC w Amsterdamie. Obiecaliśmy wtedy opisać wnioski jakie wynieśliśmy z tego pobytu. Uznaliśmy jednak, że nie chcemy tylko pisać o wnioskach. Chcemy też te wnioski wdrożyć w życie.
Okazją do wdrożenia była nasza impreza firmowa, której motywem przewodnim był pokaz filmu „Diamenty nie świecą wiecznie”. Postanowiliśmy, iż jednym z elementów oprawy miejsca imprezy będzie stereoskopowy film.
Część pierwsza, to stereoskopowa animacja zdjęć z naszego pobytu w Afryce. Część druga, to nakręcony przy okazji wypadu na deskę film nakręcony GoPro 3D. Niestety nie mieliśmy możliwości wrócić do Afryki ze sprzętem S3D… (Na razie)
Całość odtwarzana była na 55 calowym monitorze, z systemem aktywnych okularów migawkowych, a jak wiemy, rozmiar ekranu ma znaczenie w przypadku stereoskopii. Paralaksy zostały poustawiane tak, by nie męczyć wzroku, ale żeby jednocześnie czuć było głębie na tak dużym ekranie.
W części snowboardowej pozwoliliśmy sobie za to na jedno „pogwałcenie okna” – ponieważ trwa bardzo krótko. Ciekawe, czy wiecie w którym momencie?
A gdzie w tym wnioski z IBC?
Zawarte w tej mini produkcji właśnie.
Idąc z hali ekspozycyjnej do hali skupiliśmy swoją uwagę na „next big thing”. W odczuciu branży tym nekstbigfyngiem ma być właśnie obraz stereoskopowy. Chcąc sprawdzić, co w trawie piszczy, korzystaliśmy z każdej nadarzającej sie okazji i jestem przekonany, że zobaczyliśmy wszystkie dostępne na IBC platformy do produkcji, postprodukcji i wyświetlania stereoskopowego. Gdzie tylko mogliśmy, wtykaliśmy na nosy okulary i patrzyliśmy.
To co wypatrzyliśmy było dla nas lekkim zaskoczeniem.
Najlepszy, najmniej męczący, a jednocześnie najbardziej przestrzenny obraz zobaczyliśmy w materiałach zrobionych najtańszym chyba w tej chwili zestawem do produkcji S3D – GoPro. Oczywiście, nawet ten sprzęt momentami daje obraz składający się z 2, 3 oddzielnych planów, zamiast być plastycznym w całości. Niemniej, wszystkie inne platformy dawały ten efekt dużo częściej.
Tutaj dysgresja, jedna z pań obecnych na stanowisku firmowym usiłowała mi wmówić, iż nie widzę tego efektu rozdzielenia przestrzeni na poszczególne plany, gdy niestety widziałem to zjawisko. Na koniec uznała, iż mam problem z oczami.
O problemie z percepcją obrazu stereoskopowego pisałem całkiem niedawno. Niestety, obraz stereoskopowy obarczony jest aspektem w kinie dwuwymiarowym nie istniejącym – przynajmniej nie dla osób wychowanych przy wszechobecnej telewizji. Niechęć mózgu do odrzucenia obowiązujących realiów podczas patrzenia w monitor. Skoro coś „wychodzi” z monitora, to nie powinno wciąż być dalej niż napis na ramce monitora.
Dlaczego więc uważamy, że GoPro najlepiej w tym momencie udaje się zawojować S3D?
Banalnie proste.
Skoro oszukujemy mózg, że to co widzimy na płaskim monitorze ma głębie, to GoPro jest najbardziej zbliżone polem widzenia do pola widzenia człowieka. W końcu w naturze nie mamy możliwości doboru kątu widzenia oka. Nie możemy nagle zrobić sobie zbliżenia transfokatorem, czy założyć soczewki portretowej. Nie jest dla nas naturalnym, iż podczas koncertu nagle wsadzamy niemal głowę w gitarę, a podczas meczu nie stoimy nagle w bramce.
Czy to oznacza, że według nas każdy inny sprzęt jest bez sensu?
Nie.
Tylko potrzebujemy czasu, żeby się przyzwyczaić.
Dobrym przykładem jest seria z Jasonem Bourne’m. Wyobrażacie sobie, co by się działo z widzem w latach 50-tych, gdyby pokazać mu serię jazd kamerą, krótkich ujęć (a takie są nie tylko w trailerze, ale i filmie)?
To samo, co części z nas się dzieje teraz przy S3D.
Zarówno my, ludzie, jak i technologia, potrzebujemy czasu, aby okrzepnąć. Przyzwyczaić się. Nauczyć wyłączać część mózgu krzyczącą „Coś tu jest nie tak!!!”.
W końcu z pierwszego filmu braci Lumiere publika uciekała z krzykiem, więc jakiś postęp już jest…
originaly published at RedBranch Blog
Dodaj komentarz