Wow.
Tyle mogę powiedzieć po warsztatach zorganizowanych przez Media Desk w ramach S3D Campus.
Pierwszy raz od dawna miałem okazję uczestniczyć w szkoleniu które wniosło sporo do mojego życia.
Zawodowego.
Udając się do Złotych Tarasów miałem nieco mieszane odczucia, bo konferencje i warsztaty w których ostatnio uczestniczyłem były prezentacjami kryptoproduktowymi (Imagination Day, Mediarun Web 3.0) lub po prostu produktowymi (Adobe).
Obawiałem się, iż tym razem będzie podobnie. Przyjdzie paru gości i będą pokazywać swój system produkcji i postprodukcji 3D.
Bardzo pozytywnie się rozczarowałem.
Panowie stereografowie Kommer Kleijn i Alexandre Saudinos w bardzo przyswajalny sposób rozwiali parę zagwostek, na które natknęliśmy się ostatnio przy naszej małej, własnej produkcji S3D.
S3D.
Czyli – Stereoscopic 3D. Tak żeby w sposób jasny i oczywisty odróżnić „zwykłe” 3D – rozumiane jako grafika generowana komputerowo, CGI, animacja komputerowa – od obrazu stereoskopowego.
S3D. Również nazywanego powszechnie 3D. Trzy De, Fri Di, Es Trzy De, Es Fri Di.
Drobiazg, ale jak zgrabnie i precyzyjnie ujęta różnica. W jednej dodatkowej literze w akronimie.
Do tej pory, szukając wiedzy o obrazie stereoskopowym, posiłkowaliśmy się internetem. W internecie jest wszystko.
Jest. Ale…
…Para osób mówiących z sensem i bez zadęcia przez pare godzin porządkuje wiedzę dużo szybciej niż mozolne grzebanie w sieci. Tym bardziej, że wiedza poparta jest przykładami.
Wykład rozpoczęło krótkie wprowadzenie w historię S3D. Wyjaśniające m.in. czemu poprzednie próby wprowadzenia 3D do kina popularnego nie spełniły pokładanych w nich nadziei.
Przejście przez obecnie stosowane techniki, wady i zalety, oraz – co najważniejsze – warunki ich zastosowań. Ta wiedza warta jest sporo godzin spędzonych na własnych eksperymentach.
I to właśnie był najmocniejszy punkt.
Panowie praktycy opowiedzieli co działa, co nie działa.
Jaki sprzęt ma sens, jaki nie ma sensu, oraz dlaczego Imax już nie będzie taki AjMax, oraz jak nie przemęczać widza*.
Ten sam efekt stereoskopowy inaczej prezentuje się na ekranie komputera, nintendo 3DS, telewizora i na ekranie kinowym.
Połowa publiki nie ma żadnych problemów z S3D. Połowa ma. Objawia się to różnie, od zmęczenia, bólu głowy, po wymioty.
I tu miejsce na osobistą refleksję.
Prawdopodobnie należę do tej części widzów, którzy z S3D mają problemy. Ponoć połowa widowni nie ma problemu z S3D. Mi nieraz kręci się w głowie, na Avatarze zdejmowałem w pewnych momentach okulary. Z drugiej strony prezentowany podczas warsztatów window violation (nie chodzi o BSOD) mi nie przeszkadzał.
I teraz zagwostka. Jak pogodzić interesy.
Problem z S3D polega na niemożliwości pogodzenia zbyt wielu interesów. Imax chce wydawać się na BluRay 3D, więc nie można popełniać window violation, ani przesadzać z paralaksą. Film kręcony do kina, w TV będzie wyglądał zbyt płasko. Kręcony do TV, w kinie będzie zbyt męczący. A tak czy inaczej połowa potencjalnej publiki ma problem z odbiorem, bez względu na okoliczności.
Po raz pierwszy w historii kina, czynnik psychofizjologicznego odbioru postrzeganej przestrzeni (praca mózgu sprzężona z pracą gałek ocznych) ma aż tak duży wpływ na odbiór przedstawianej przez filmowców treści.
Może za 10 lat okaże się, że nowe pokolenie nie ma z tym problemu. Ja osobiście mam problem z systemami próbującymi sztucznie podwyższyć klatkarz, bo nagle zwykły film, kręcony w 24P zaczyna wyglądać jak telenowela.
Za 10 lat może być inaczej.
Ale, póki co, trzeba robić swoje. Nasze próby opublikujemy wkrótce.
Adam Pływaczewski
*-klucz do sukcesu.
Dodaj komentarz