8.28 wciaz na granicy rpa.
17.52 tabu grajaca w bollywodzkim filmie
Ten dzien był przedziwny. Czyli w sumie zwykły , jak na warunki wyjazdowe. Wjazd do Johanessburga przypominał mi wjazd do średniej wielkości amerykańskiego miasta, ze wskazaniem raczej na wschodnie wybrzeże. Po wylądowaniu w centrum, mieliśmy oczywiście przecherę z taksówkarzami.
Standart czyli.
Zawsze i wszędzie.
Pierwszy taksówkarz nie bardzo mówił po angielsku, i wogle nie wiedział gdzie chcemy jechać. Drugi mówił po angielskuu, ale mial lekką nadagresję no i zrobił nas trochę. Ale tylko trochę, plus przewiózł przez dzielnicę wysokich płotów (3 metry minimum zwięcoznych ofkors drutem pod napięciem) aby jednak ostatecznie dowieźć nas na miejsce. Jak się okazało – w dzielnicy żydowskiej.
A, jak wiadomo, w sobotę w dzielnicy żydowskiej, szabas. Na szczęście supermarket w naszym kompleksie nie należał do Izraelitów. Choć posiadał mocno rozbudowaną działkę produktów koshernych. Biorąc pod uwagę iż na przełomie maja i czerwca 2010 spędziłem prawie 3 tygodnie w Izraelu, mocno się obśmiałem.
Dodaj komentarz