Tego dnia przerzuciliśmy się z Gaborone do Lobatse.
Trafiliśmy tam dzięki czystemu zbiegowi okoliczności. Wszystko zaczęło sie w Windhoek, na przystanku autobusowym na którym wsiedliśmu do merca podążającego do Botswany. Jeszcze przed boardingiem zauważyliśmy gościa w zajebistej koszulce „It began in Africa”. Zielonej. Zapragnęliśmy takiej koszulki.
Podczas wsiadania do autobusu każde z nas usiadło gdzie indziej. Tak się okazało, iż Kasia usiadła z żoną gościa w koszulce. Zaczęły rozmawiać, słowo do słowa, okazało się że pochodzą z D.R.C. czyli byłego Zairu. Wracali z wakacji w Namibii. Umówiliśmy się, że pewnie wpadniemy do nich.
Z logistyki podróży wyszło, iż dotarliśmu do Lobatse pod koniec naszego pobytu. Ale było warto. Zobaczyliśmy jedyny w Botswanie szpital psychiatryczny, zbudowany przez chińczyków i obsługujący nie tylko Botswanę, ale i kraje ościenne. Zobaczyliśmy działki przygotowane pod przyszłą zabudowę, z dojazdami do posesji całe ulice, ale bez tych posesji.
I zostaliśmy ugoszczeni przez naszego gospodarza w sposób, którego żadna rodzina w Polsce by się nie powstydziła. Czym chata bogata…
W międzyczasie nagraliśmy gospodarza. Nagranie to stało się zwiastunem filmu. Choć ostatecznie nie weszło do finalnego montażu, w paru zdaniach pokazuje inną Afrykę, niźli przychodzi nam do głowy.
Po powrocie do hotelu Cumberland, odwiezieni paroletnią Mazdą 3, padliśmy wcześnie.
P.S. Needless to say, koszulki „It began in Africa” of kors kupiliśmy, choć nie bez kłopotów. Wykupiliśmy ich z 15…
Dodaj komentarz