8.23 Elephant lodge faktycznie posiada slonie ponoc. Kaska widziala w nocy jednego. Ja tam spalem, lekko marzlem w pewnym momencie, ale akceptowalnie. I snilem :) o 6.38 zi wstal i sie zawinal bo mu ptaki halasowali. Albo patawki hu nous. Gdzies sie z Woo zawineli, pewnie moleskinuja gdzies w krzunach przy sloniach.
Sen. Niestety of kors calego nie pamietam, ale na pewno udzial wzieli. Doorwayboy, mama, Julka, Paulina, Michal (ten akurat wiem czemu, wczoraj jakiegos starego smsa od niego czytalem). Rzecz dziala sie chyna w Indiach, ale takich bardziej nowoczesnych, ino zakurzonych, typu Jaipur, czy Mumbai. Dwb obchodzil tam swoje urodziny, Paulina byla nadasana, zadzwonila po Miska. W miedzyczasie pojawila sie matka. Tyle pamietam.
ZastanAwiajacy dosc mocno powracajacy motyw matki, przewijajacy sie prawie przez kazdy sen. Gdzies w czaszce duzo sie chyba z nia klebi. Czas wrocic do ksiazeczki. Mialem wczoraj wrocic, ale kazali prowadzic. To prowadzilem juz do konca dnia. Nawet na oparach. No wlasnie. Skutkiem dezinformacji mapowej oraz jednak troche braku myslenia na zapas (skoro jest stacja i nawet na niej jestem bo nabieram powietrza) pod koniec wskaznik paliwa niepokojaco zaczal dobijac w kierunku E. Z 1/4 w ciagu 30 kilometrow jazdy w miare spokojnej 90-100 km zeszlo do polowy tej cwiartki. A do najblizszej stacji ponad 100 kilosow. Jako iz nie znamy (nie znalismy) zaSobow rezerwy w nissanie, to po zapaleniu sie lampki zaczelo sie robic nerwowo. Na wyjezdzie z parku mister szef oznajmil ze nie ma zadnego petrolu odsprzedac. Predkosc zredukowalim do 2000 obrotow na 4 biegu (wydaje sie najbardziej ekono) i toczylim sie. Po dotarciu do osad ludzkich zaczelim (woo z zi) rozpytke. I tak wlasnie skonczylim na jechaniu za Woo i Zi w murzynskim pickupie, z pijanym ojcem rodziny z kierownica.
My zeby nie czekac na bezdurno i, zeby ograniczyc czas powrotu potoczylim sie za nimi na 1500 obrotow (jakies 60km/h). Toczylim sie toczylim i trudno do konca powiedziec, ale od stacji zatrzymalismy sie jakies 500 metrow. Bo wypadalo. Benzyny jeszcze bylo :) zacna ta rezerwa w nissanie :)
Alez tu bogactwo odglosow. Patawki slychac i chyba zaby jakies…
9.15 O, pierwszy malaronik.
12.09 czas wrocic do ukladania sobie w glowie. Cwiczenie pamietniczkowe jest o tyle dobre ze wyrabia lekki nawyk. Nawet nie wiedzialem ze mozna sie tak szybko do tego przyzwycZaic. Przynajmniej jesli chodzi o pisanie o pierdolach. Ciekawe czy ktos (ja?) jeszcze to kiedys przeczyta.
15.51 pomysl na polki na szlenkierow. Ustawic je po katem i zakonczyc deseczka zaporowa. I kazda z nich pod innych katem ustawic, robiac cos w rodzaju wachlarza.
16.51 dojechalim do pierwszego campu w etosha park, takiego z waterholem. W czasie czekania na nasza kolejke w recepcji, przeczytalem ksiazke wpisow. Byli tu polacy niedawno! Surprise. Opinie podzielone, jednym sie podobalo, drudzy ze overpriced a staff nieZaangazowany. Zupelnie jak w internecie.
18.30 okazalo sie ze nie ma miejsc na campsite wiec wypierdzielilim z parku na zewnatrz i znalezlim camp nie dosc ze za rozsadna cene, to jeszcze z trawnikiem. Takim zielonym! Long time no see!
20.19 czytam ksiazeczke i czytam i mysle.
22.44 spac. Dzisiaj wiecej myslenia niz pisania. Jutro wracamy do parku i probujemy nakrecic zwierzeta przy wodopoju. A pojutrze powrot do Windhoek. Musze przyznac ze czas zaczal dostawac swojej typowej w takich sytuacjach rozciaglosci. z jednej strony przyspieszyl z drugiej zwolnil.
Dodaj komentarz