7.57 8h snu i wystarczy. Chyba czytalem niedawno ze sny koszmary wystepuja czesciej u ludzi ktorzy w przyszlosci beda mieli… I tu nie pamietam. Alzheimera? Parkinsona? Whatever. Dzisiaj snilo mi sie ze matka miala taki smieszny domek z rotunda obok, na zboczu, w ktorym zaczela organizowac partie/ruch spoleczny przeciwko czemus. Wydaje mi sie ze w nazwie byl cos o myszach, bo ludzie tak sie do siebie zwracali. Nie bylo ich duzo.
Snily mi sie tez 2 nowe koty ktore postanowilem wziac, ale potem okazalo sie ze wcale nie postanowilem. A byly przeslodkie, podobne do kotow Marysi (pewnke stad inspiracja). Kiedy sie zorientowalismy (chyba byla przy tym mama i hania) ze nie wiaadomo dla kogo te koty, na pytanie co teraz z nimi zrobimy, przeciez sa takie slodkie i nie oddamy ich teraz, zdalem sobie sprawe z tego ze to przeciez sen i wystarczy ze sie obudze i bedzie ok, bo te koty tak naprawde nie istnieja…
11.03 rano przy sniadaniu myslalem tez o tym Kingu. Skad i dlaczego i co jeszcze. I mysle ze jeszcze ten niemiecki surrealistycznie wygryzajacy sie na powierzchnie w nazwach sklepow ulic i jezyku. I nazwiskach na tabliczkach. Przeszlismy sie kawalek szukajac netu i Swakopmund to juz totalna abstrakcja. Napisy w gotyku gorunc i prawie sami murzyni i murzynki. Niektore naprawde ladne.
14.47 wyjechalismy z Swakopmund. Again droga z Kinga, nabrzeze jak z powolania Trojcy…
Napisalem Magdzie mejla, takiego dosc chaotycznego. Napisalem ze tesknie bardzo, ale inaczej. Mam nadzieje ze nie wziela tego zle. Tesknie, ale nie panicznie, ze oezu to jeszcze tyle czasu. Teraz to taka „wiedzaca” tesknota. „ok, to jeszcze tyle czasu, ale damy sobie rade”
15.38 statek rozbity na plazy oblukany. Na wybrzezu teraz pojawily sie biczhauzy rozstawione co mniej wiecej 100 metrow. Idealnie.
21.25 camp przy mile 108. wypadla srubka nam z jednego namiotu, zastapilismy sciagaczem od lodowki. Camp totalnie pusty, jeden caretaker, jeden ocean, dwie martwe foki, dwie zywe, masa jakichs ptokow i poza tym nic. Oprocz powolania trojcy Kinga. Majgat wer yz mor end mor of that. Cala ta plaza, ocean, a nawet zielony shit ktory sie pieni na plazy to jak sceneria do filmu Na podstawie Kinga waiting to happen. Dzisiaj bedzie zimno. Juz jest. Jutro wybrzeze szkieletow.
22.07 po drodze cape cross gdzie Za single room zyczylo se 1100 dolkow numibskich. i pusto zupelnie…
a w mjejscu gdzie jestesmy ostatni turysci byli 3 dni temu. Niestety nie wiemy co sie z nimi stalo. Grill nadmorski, captain morgan, droga mleczna w zasiegu reki i mysz na mojej krotkiej liscie.
A no i jeszcze zakupy ad hoc w swakopmund i koszulki z lionem i klapki zq 25 numibskich…
młody
lenisz się czy tyle czasu nie było ajfonowych wpisów?