Noc w koncu okazala sie nie taka mrozna, choc lopotalo namiotem deczko. Co w sumie jednak umilalo sen raczej niz przeszkadzalo. Snila mi sie jakas katastrofa i Kasia O.
Pokrecilim sie po shark island z kamera podziwiajac nie afrykanski (eyimaginowany) feeling Luderitz.
Potem w droge powrotna do betta.
Po drodze w koncu pare ujec, troche rozmow koncepcyjnych na temat filmu. Wylania sie maly spor w koncepcji, ale zobaczymy, mysle ze rozmowami zostanie rozwiklany.
Glownie chodzi o to by krecic tak zeby sie nie przekrecic.
Wieczorem TimeLapse zachodu slonca w roznych wersjach. I TimeLapse doliny zalanej swiatlem ksiezycowym (w pelni). Prretty amazing stuff.
Zdjęcia – później
Dodaj komentarz