Zakwasow dzien nastepny. Zejscie po schodach wydaje sie okrucienstwem nie do przyjecia. Ale samochod zaraz bedzie a ja nie wiemmczemu postanawiam wziac EXa ze soba. Chyba nie sadzilem ze az tak slabo bedzie. Jedyne co jestem wstanie wtachac i stachqc to hv20… I to ledwo
Przyladek dobrej nadziei rental carem. Wieczorem nocne posiedzenie do 4 rano.
Tutaj muszę się przyznać – wpis, jako pisany później, w ramach nadrabiania, jest krótki, bo akurat nie starczyło mi naówczas sił, żeby nadrobić. Trochę nadrobię teraz, bo zdjęć jednak parę zrobiłem, pomimo powłóczenia nogami.
Taki robią nam na Pradze, tylko opakowali w biało-czerwone maziaje. Na tle Gór Stołowych nie robił aż tak przytłaczającego wrażenia, jak nasz statek kosmiczny przysiadły na prawym brzegu…
Przylądek Dobrej Nadziei. Tabliczka dla turisten.
Dziwna rzecz, dla mnie ten drugi przylądek to wyglądał na bardziej niż ten Dobry.
Pingwiny Dobrej Nadziei.
Gdzieś tu se mieszają oceany.
Photo-op dla producentki.
Droga dalej, fragmentem Garden Route.
Dobre. Tu niby Afryka a z pingwinem oko w oko. Nie z Madagaskaru co prawda, ale prawie.
W sumie dość paskudne te domki byli, jak już było widać zza płotu, ale kolorek im nie zaszkodził.
Poniedziałek w nocy, a na Long Street impreza trwa. Był pomysł się dołączyć, ale zamiast tego nocne polaków rozmowy…
Dodaj komentarz