Jednym z dwóch projektów z zeszłego roku, które możemy swobodnie nazwać „naszymi”, było przygotowanie płyty DVD z „Making of” nowej płyty Dezertera.
Projekt ten powstał dzięki paru szczęśliwym zbiegom okoliczności i trafił się nam w dość szczególnym momencie. Szczegółowiej na ten temat najwięcej może napisać Rafał i może kiedyś uda mi się go na to namówić.
Ja dzisiaj chciałbym napisać o samym koncercie Dezertera na festiwalu w Jarocinie. Niestety nigdy wcześniej nie udało mi sie tam dotrzeć (ani na Przystanek Woodstock, który sobie obiecuje od niemal dziesięcioleci), więc doceniłem sam fakt pojawienia się tam w wieku 33 lat. Trochę może późno, ale się udało.
Ponieważ projekt był bez budżetu, wynikał w zasadzie z wewnętrznej potrzeby każdego z nas, stał się dla nas (podobnie jak projekt afrykański) możliwością powrotu do korzeni. Stanięcia z kamerą w miejscu akcji. A tym miejscem była scena.
Całkiem fajna miejscówka na powrót do korzeni.
Co nie oznacza, że nie obyło się bez stresów. W międzyczasie bowiem podjęliśmy się również przygotowania wizualizacji na ekran, będący częścią dekoracji. I jak to w życiu bywa – gdy coś może nie zadziałać, to nie zadziała. Komputer dziewczyny odpowiedzialnej za VJowanie nagle odmówił posłuszeństwa. Rafałowi przybyło parę siwych, albo ubyło kilka lat. Ale komputer zmusił do działania.
U nas za to nasza kamera dodatkowa, mająca nagrywać Jacka (basistę Dezertera i Hey’a) ustawiona była tuż przed koncertem, podczas prób. Koncert nagrywała cały, ale bez dozoru ludzkiego. Niestety Jacek po wejściu na scenę przestawił nieco mikrofon i siebie całego, skutkiem czego momentami pozbawił się głowy. Dodatkowo, ta sama kamera, mimo postawienia na ciężkim statywie, doskonale łapała wibracje powodowane uderzeniami stopy perkusyjnej Krzyśka, dając niezamierzony, ale bardzo ciekawy i wykorzystany potem w montażu efekt synchroniczny.
Właściwie poza tymi dwoma „przygodami”, doświadczenie jarocińskie było jednym z bardziej pozytywnych w zeszłym roku. Atmosfera przed, na i po koncercie,była wyjątkowa. A możliwość doświadczenia całego procesu tworzenia utworu – od pierwszych prób w garażu gdzieś na Pradze, przez nagrywanie w studio, do jego pierwszego odegrania – niesamowita. Oraz dająca dużo nowych doświadczeń mogących przydać się nam na codzień.
Czemu piszę o tym dzisiaj?
W miniony weekend odbył się kolejny Jarocin. 1.
Odezwał się do nas producent pewnego filmu, z zapytaniem o wykorzystanie fragmentu jednego z utworów. 2.
Myślimy o podobnym przedsięwzięciu, ale już „na wypasie”. Stay tuned. 3.
To po prostu był fajny projekt, o którym warto tu napisać. 4.
Poniżej jedyny do tej pory udostępniony publicznie kawałek, promujący płytę „Prawo do bycia idiotą”. Tego koncertowego wykonania, prawdopodobnie po raz pierwszy w Polsce, użyto również do promocji płyty w radio.
Dezerter „Jestesmy sekta Jarocin 2010” from Red Branch Polska on Vimeo.
Pozdrowienia dla składu Dezertera: Roberta Matery, Krzyśka Grabowskiego i Jacka Chrzanowskiego oraz wszystkich osób z którymi mieliśmy okazję współpracować przy tym projekcie.
Adam Pływaczewski
originaly published at RedBranch Blog
Dodaj komentarz